Siostra Faustyna Kowalska, która w II Niedzielę Wielkanocną, 30 kwietnia br. ogłoszona zostanie świętą Kościoła Powszechnego, znana jest całemu światu jako Apostołka Bożego Miłosierdzia. Z jej osobą kojarzony jest szerzący się coraz bardziej kult Bożego Miłosierdzia. Jej niewątpliwie przypada najistotniejsza rola pośrednika w objawieniu współczesnemu światu prawdy o nieskończonym miłosierdziu Boga. Poznając jednakże historię jej życia i objawień, których doznała, nie można nie zauważyć obecności także innych osób, które odegrały niezastąpioną rolę w przyjęciu i spełnieniu misji powierzonej jej przez Boga. Pośród nich szczególniejsze miejsce zajmuje ks. Michał Sopoćko, spowiednik i kierownik duchowy siostry, dziś Sługa Boży, którego proces beatyfikacyjny jest w toku.

Ksiądz Sopoćko spotkał się z siostrą Faustyną w Wilnie w 1933 roku, jako spowiednik sióstr jej zgromadzenia zakonnego. W jego osobie siostra znalazła mądrego, życzliwego, a przede wszystkim Bożego powiernika duszy. Uzyskała tak bardzo potrzebną sobie pomoc w rozeznawaniu wewnętrznych doświadczeń i objawień, także w spełnianiu żądań w nich przedstawianych oraz pokierowanie w drodze ku świętości. Z nakazu ks. Sopoćki siostra zaczęła spisywać "Dzienniczek", nieocenione świadectwo jej duchowych doświadczeń i doznawanych objawień. Jego staraniem namalowany został już w 1934 roku pierwszy obraz Jezusa Najmiłosierniejszego Zbawiciela. Podjął on zabiegi u władz kościelnych o ustanowienie święta Miłosierdzia Bożego. Opracowywał teologiczne i liturgiczne podstawy dla tegoż święta i kultu Miłosierdzia Bożego. Uczestniczył w tworzeniu nowego zgromadzenia zakonnego, mającego na celu szerzenie kultu Miłosierdzia Bożego, jako odpowiedzi na wezwanie z objawień siostry. Sam stał się gorliwym czcicielem i apostołem Miłosierdzia Bożego.

To, iż Ksiądz Sopoćko znalazł się w roli spowiednika i kierownika duchowego siostry Faustyny, nie wydaje się być zdarzeniem przypadkowym. Był on bowiem wystarczająco zaznajomiony z teologią życia duchowego. Miał za sobą kilkuletnie doświadczenie kierownictwa duchowego w roli ojca duchownego i spowiednika sióstr zakonnych. Jego osobista postawa wiary, troska o własne życie duchowe, bardziej jeszcze predestynowały do prowadzenia siostry Faustyny. Śledząc zaś przebieg życia siostry, można też dopatrzyć się w nim działania Bożej Opatrzności, która siostrę do Wilna przyprowadziła, gdzie spotkała poszukiwanego od kilku lat spowiednika. Jej wewnętrzne natchnienia i wizje opisane w Dzienniczku wprost wskazują na Boże prowadzenie i przygotowywanie siostry do kierownictwa duchowego u ks. Sopoćki oraz o wybraniu go do tej roli. Siostra zapisała: Modliłam się gorąco, aby mi Bóg dał tę wielką łaskę - to jest kierownika duszy. Jednak tę łaskę otrzymałam dopiero po ślubach wieczystych, kiedy przyjechałam do Wilna. To jest ksiądz Sopoćko. Dał mi Bóg go poznać wpierw wewnętrznie, nim przyjechałam do Wilna. (Dzienniczek, 34) A w innym miejscu: Jednak dobroć Jezusa jest nieskończona, obiecał mi pomoc widzialną na ziemi i otrzymałam [ją] w krótkim czasie w Wilnie. Poznałam w ks. Sopoćce - tę pomoc Bożą. Nim przyjechałam do Wilna, znałam go przez wewnętrzne widzenie. W pewnym dniu widziałam go w kaplicy naszej pomiędzy ołtarzem a konfesjonałem. Wtem usłyszałam głos w duszy: oto jest pomoc widzialna dla ciebie na ziemi. On ci dopomoże spełnić wolę moją na ziemi. (Dzienniczek, 53)

Ksiądz Sopoćko przyjmując duchowe prowadzenie siostry Faustyny stanął wobec wyjątkowych zadań. Już sama osoba siostry wyróżniała się wybiegającym ponad przeciętność życiem duchowym, pokierowanie którym wymagało wysokich umiejętności i większego zaangażowania kierownika. Szczególniejszym jeszcze wyzwaniem były jej wewnętrzne przeżycia i wizje oraz ujawniane w nich żądania. Siostra szukała pomocy w rozeznawaniu swych stanów wewnętrznych i wizji, których doświadczała. Przynaglana była też do realizacji żądań z objawień. Zwracała się z tym wszystkim do ks. Sopoćki, jako swego spowiednika i kierownika duchowego, a on przyjmując tę rolę, nie mógł być obojętny na jej oczekiwania.

Prowadząc kierownictwo duchowe siostry Faustyny, zachowywał roztropny dystans, co do jej zwierzeń o wewnętrznych przeżyciach i wizjach, ale bacznie je obserwował, nie czyniąc przedwczesnych osądów. Skupiał się jednocześnie na pracy nad duchowym rozwojem siostry, za co czuł odpowiedzialność jako jej kierownik duchowy. Wiedział, że autentyczny wzrost duchowy siostry pozwoli urobić pełniejszy osąd co do jej niezwykłych przeżyć.

Siostra obdarowana niewątpliwie szczególnymi łaskami, z wielkim zaangażowaniem z nimi współpracowała. Sam Jezus - jak zaznaczyła w swym Dzienniczku - ją prowadził. (Dzienniczek, 145) Niemniej na drodze tej obecny był też i kierownik duchowy. Ksiądz Sopoćko nie wspomina, co wydaje się być naturalne, o zasługach w kierownictwie duchowym siostry, ale nie ulega wątpliwości, że dobrze spełnił swą rolę. Potwierdzenie tego odnaleźć można w Dzienniczku siostry i listach pisanych przez nią do ks. Sopoćki po jej wyjeździe z Wilna. W Dzienniczku jest najpierw wyraźnie zaznaczone, jak istotna była siostrze pomoc kierownika duchowego. Siostra napisała: Lęk mnie teraz przejmuje, kiedy nieraz da się słyszeć, jak która dusza mówi, że nie ma spowiednika, czyli kierownika. Ponieważ wiem, jak wielkie szkody sama ponosiłam, kiedy nie miałam tej pomocy. Bez kierownika łatwo można zejść na manowce. (Dzienniczek, 61) Następnie też wyznała, że pod kierownictwem ks. Sopoćki szybko postępowała w miłości Bożej, stała się wierniejsza łasce, poznała bardziej czym jest kierownictwo, dzięki któremu zaznawała głębokiego skupienia i pokoju, a jednocześnie przygotowywana była do trudów i doświadczeń. (Dzienniczek, 144,145) W innym miejscu z kolei ujawniła, mówiąc o ks. Sopoćce, że kapłan ten jest kierowany przez Ducha Bożego, przeniknął tajemnice duszy mojej i najskrytsze tajemnice, które były pomiędzy mną i Bogiem. (Dzienniczek, 436) Gdy zaś chodzi o jej listy, już w pierwszym z nich, gdy tylko opuściła Wilno, żaliła się przed ks. Sopoćką, że nie ma przed kim otworzyć swej duszy, kogo mogłaby zapytać o niejedną tajemnicę, jak należałoby ją rozumieć i wprowadzić w życie. Dlatego też, co wydaje się być wyrazem uznania dla posługi duchowej ks. Sopoćki wobec niej, wprost oznajmiała, iż teraz rozumie, co to znaczy mieć kierownika duszy i jak trudno żyć duszy w oddaleniu od swego kierownika. Pokój duszy jaki stawał się jej udziałem, wewnętrzna wolność, co wyrażała w innym liście, były według niej owocem łaski Bożej, ale i trzyletniej pracy ks. Sopoćki. Pozostawiona sama sobie zagubiłaby się w trudnościach. W kolejnym z listów wyraziła się o księdzu, że znalazła w nim szczerego przyjaciela, którego rzadko się spotyka, który potrafił powiedzieć wszystko wyraźnie i otwarcie, za co też czuje się wobec niego bardzo wdzięczna. Zsumowaniem jej wypowiedzi o nieocenionej roli kierownictwa duchowego ks. Sopoćki może być zapis życzeń skierowanych do niego, zawartych w jednym z listów: W Wigilię o godzinie wpół do piątej łamać się będę opłatkiem z Drogim Ojcem u stóp Najświętszego Sakramentu, przez Najświętsze Serce Jezusa przesyłam najszczersze uczucia wdzięczności za wiele poświęcenia dla dzieła Bożego i dla mej duszy. Teraz to wszystko lepiej rozumiem i z pewnością lepiej bym korzystała z tygodniowego kierownictwa Drogiego Ojca.

Ksiądz Sopoćko podobnie jak do zadania prowadzenia siostry ku świętości, odniósł się z wielką odpowiedzialnością do sprawy rozeznania prawdziwości niezwykłych zjawisk w jej życiu. Zgodnie ze wskazaniami teologii życia duchowego zachowywał roztropny dystans do wyznawanych mu zwierzeń. Niemniej daleki był przy tym od przekreślenia z góry ich autentyczności czy pochopnego lekceważenia. Zachowywał właściwą w takiej sytuacji postawę wyczekiwania, by nie ulec zawsze możliwym złudzeniom. Była w tym też mądrość kierownika duchowego, który chciał uchronić penitentkę przed osobistą łatwowiernością czy zakusami pychy. W tym duchu motywował swoje odniesienie, zwłaszcza na początku, zwyczajnego traktowania wizji siostry, tłumacząc jej, że łaska uświęcająca jest większa od łaski widzeń. Jednocześnie zastanawiał się, badał, radził światłych kapłanów, nie ujawniając jednakże o jakie konkrety i o kogo chodzi. Utrzymywał też wszystko w ścisłej tajemnicy. Całą sprawę czynił przedmiotem modlitwy, szukając w Bogu natchnienia, jak ma postępować. Był wierny wskazaniom mistrzów duchowych, głównie św. Jana od Krzyża, traktując opowiadania siostry ze stosownym w tym względzie niedowierzaniem. Nie wypytywał też o szczegóły i nie okazywał zbytniego zainteresowania jej przepowiedniami. Niemniej z całą powagą odnosił się do przeżyć siostry, podtrzymywał w niej wolę ich spisywania i szczegółowego przedstawiania wszystkiego co doznaje. Z drugiej zaś strony przygotowywał siostrę na przyjęcie doświadczeń, upokorzeń, a nawet prześladowań, ogólnie cierpień. Przez nie bowiem, jak pouczał, weryfikowane jest to co przeżywa. Prawdziwe bowiem dzieła Boże napotykają zawsze na trudności i naznaczone są cierpieniem. Zachęcał do cierpliwości i ufności, że Bóg jeśli chce czegoś dokonać, mimo pojawiających się trudności, wcześniej czy później sprawy swe przeprowadzi. (Dzienniczek, 270) Umacniał w postawie wierności Bożym natchnieniom, rozwiewał wątpliwości, pobudzał do starań o spełnianie woli Bożej. (Dzienniczek, 429-430, 444)

Ksiądz Sopoćko wiedział, że dla zweryfikowania autentyczności objawień siostry ważne jest stwierdzenie zgodności treści w nich przekazywanych z nauką objawioną. Jak bardzo mu na tym zależało, jak przezorny i przewidujący był w swym badaniu, świadczy fakt zalecenia siostrze, ażeby w swych zapiskach starała się wyróżniać co pochodzi od Boga, z Jego objawienia, a co jest jej własnym odczuciem czy osobistą narracją. Wiedział on bowiem, że nawet u uznanych mistyków, nadprzyrodzone oświecenia nieraz przeplatały się z działaniem ich wyobraźni. Obserwując siostrę, zauważył, że zdarzały się jej trudności z odróżnianiem: co jest wynikiem działania jej wyobraźni, a co rzeczywiście pochodzi od Boga. Dlatego nakazał jej w imię posłuszeństwa, ażeby podkreślała w tekście to tylko, o czym jest przekonana, że pochodzi od samego Jezusa. I rzeczywiście siostra starała się wiernie polecenie to spełniać, co uwidocznione jest w oryginale Dzienniczka.

Analizy treści przekazywanych przez siostrę Faustynę w jej zapiskach, które podjął ks. Sopoćko, wykazały, że w przedmiocie objawień nic nie sprzeciwiało się wierze lub dobrym obyczajom. Przeciwnie, wszystko służyło lepszemu poznaniu i ukochania Boga poprzez kult Miłosierdzia Bożego. Ponadto ks. Sopoćko odkrył w przekazie siostry, nieposiadającej najmniejszego przygotowania teologicznego, wielką umiejętność mówienia o sprawach wiary, jakiej pozazdrościć mogliby jej najbardziej wprawni teologowie. W jego odczuciu także niejeden teolog, mimo swych studiów, nie potrafiłby też tak trafnie wyrażać się o doskonałościach Bożych, a tym bardziej o Miłosierdziu Bożym i potrzebie osobnego kultu Boga w tym przymiocie w II Niedzielę Wielkanocną. Tej niezwykłej intuicji siostry w powyższych sprawach, zdaniem ks. Sopoćki, nie można było inaczej wytłumaczyć, jak nadprzyrodzonym oświeceniem jej umysłu. Stwierdzenie zgodności treści objawień siostry z nauką objawioną oraz pozytywnych skutków tychże objawień, nad czym trudził się ks. Sopoćko, stworzyło podstawy do rozstrzygającej oceny ich autentyczności, ale to należało już do kompetencji uprawnionych do tego instancji kościelnych. Co też ks. Sopoćko pozostawił Kościołowi.

Podsumowując rolę księdza Sopoćki w funkcji kierownika duchowego siostry Faustyny Kowalskiej należy stwierdzić z całą pewnością, że wypełnił ją bardzo dobrze. Dopomógł siostrze w osiągnięciu samych szczytów duchowej doskonałości, choć w drodze tej towarzyszyła jej szczególna łaska i sam Bóg ją prowadził. Ponadto w Dzienniczku, który powstał z jego inicjatywy, utrwalone zostały tajemnice Bożego działania w duszy, bogactwo wiedzy duchowej o drogach wewnętrznego rozwoju i doskonałości chrześcijańskiej. Z jego pomocą zostały rozpoznane i jednocześnie zachowane, przez zapis w tymże Dzienniczku, udzielone siostrze objawienia. Sam zaś ks. Sopoćko, spełniając rolę duchowego kierownika siostry, przekonawszy się osobiście do prawdziwości jej przeżyć i objawień, ale też ze względów na duszpasterski pożytek płynący z rozgłaszania tajemnicy Bożego Miłosierdzia, przyjął konsekwentnie na siebie zadanie współrealizatora i kontynuatora misji jej objawionej.

Czy była to tylko zwyczajna, rzetelnie i gorliwie spełniona, posługa kapłańska, do której ks. Sopoćko wyznaczony został przez swego ordynariusza, mianującego go spowiednikiem sióstr zakonnych? Wydaje się, że rola, którą spełnił wybiegała wyraźnie ponad zwyczajny charakter kapłańskiej posługi. Najpierw dlatego, że odnalezienie się w niezwykłej, trzeba przyznać, sytuacji, która powstała przez zetknięcie się z siostrą Faustyną - niecodzienną przecież penitentką, co nie dokonało się w przypadku wcześniejszych spowiedników siostry - oraz podjęcie niełatwego zadania kierownictwa jej, wskazuje na wyjątkowe zaangażowanie ks. Sopoćki. Uchronił się on przy tym od zakusów poczucia się szczególniej wyróżnionym z tego powodu. Mógł przecież, zbierać dla siebie chwałę, że jest spowiednikiem osoby doznającej szczególnych łask od Boga. Następnie wierne trwanie w podjętej roli, zwłaszcza gdy zaczęły pojawiać się trudności, a nawet cierpienia w związku z jej pełnieniem, wskazuje także na wyjątkowość jego posługi. (Dzienniczek, 86, 90) Z kolei doprowadzenie do szczytów doskonałości swej penitentki i pomoc jej udzielona w rozeznaniu i przyjęciu niezwykłych przeżyć i objawień podnosi wartość tejże posługi oraz wskazuje na ponadprzeciętny jej poziom.

Analizując rolę i znaczenie posługi ks. Sopoćki wobec siostry Faustyny można też postawić pytanie, oczywiście dalekie od oceniania możliwości ingerencji Boga, który ma nieograniczone i przez człowieka nieprzewidywalne sposoby działania, jak by się potoczyły losy objawień i apostolstwa miłosierdzia, gdyby nie nakaz ks. Sopoćki spisywania dziennika przez siostrę? Czy siostra, ograniczona w swych możliwościach oddziaływania na zewnątrz, mogłaby rozgłaszać o Miłosierdziu Bożym, a tym bardziej podjąć się teologicznej weryfikacji swych objawień? A wcześniej czy zdołałaby sama je właściwie rozeznać? Szukała wszak kierowników, którzy by jej w tym pomogli. Niewątpliwie siostra dzięki autentycznie głębokiemu życiu z Bogiem, ujawniającemu się w całkowitym poddaniu woli Bożej i przyjęciu na siebie ofiary, przysługiwała się sprawie objawianej jej misji i była jej apostołem. Co w Bożej ekonomii jest pierwsze i najistotniejsze. Niemniej tym, który ją poprowadził i umocnił w tychże wewnętrznych postawach, a jednocześnie na zewnątrz stał się apostołem - był ks. Sopoćko. Tym samym spełnił jemu przeznaczoną rolę, można powiedzieć jego własną rolę, także z Bożego zamierzenia, w tym samym dziele, które dotyczyło siostry Faustyny. (por. Dzienniczek, 36, 53, 263, 1472, 1689) Wejście w ową rolę, odpowiedź na wezwanie, musiało niewątpliwie mieć wystarczające podłoże w jego duchowej postawie, wyrażanej w osobistym rozwoju cnót: wiary, nadziei w Bogu, miłości do Boga, a także mądrości, roztropności i innych cnót moralnych, na bazie których wyrastała jego wierność oraz poddanie się woli Boga i Jego natchnieniom.

Zasługi ks. Sopoćki dla rozpoznania i realizacji osobistej misji objawianej siostrze Faustynie są niewątpliwie wielkie. Z całą pewnością można stwierdzić, że spełnił się w roli kierownika duchowego, zgodnie z zapowiedzią w objawieniach: Oto jest pomoc widzialna dla ciebie na ziemi. On ci dopomoże spełnić wolę moją na ziemi. (Dzienniczek, 53)

Żródło: Czas Miłosierdzia, nr 5(121)/2000