SŁOWO NA DZIŚ:

Szukałeś mnie, gdy się zaplątałem w ciernie grzechu i dotkliwie siebie zraniłem, - znalazłszy zaś wziąłeś mnie na ramiona i teraz tak troskliwie leczysz rany grzechowe w mej duszy "Jezu, ufam Tobie".

Bł. Ks. Michał Sopoćko
Listy z Czarnego Boru, s.7

Beatyfikacja

Wystąpienie kard. Józefa Glempa, Prymasa Polski

Bracia i Siostry!

1. Odkrywanie miłosierdzia Bożego

W przededniu beatyfikacji ks. Michała Sopoćki kierujemy nasze myśli do prawdy o Miłosierdziu Bożym, chcemy bowiem lepiej poznać tę prawdę i umieć ja zastosować w naszym życiu. Wiemy, że prawdę o miłosierdziu Bożym odkryła przed światem Siostra św. Faustyna Kowalska w okresie międzywojennym. Miłosierdzie dotyczy przymiotu samego Boga, który to przymiot najpełniej objawił się w Jezusie Chrystusie. Czyżby ten przymiot Boży przedtem był nieznany? Nie, był znany, przecież Pismo św. Starego i Nowego Testamentu jest jakby naszpikowane słowem „miłosierdzie” odnoszącym się do Pana Boga. Bóg tłumaczył Mojżeszowi: „Ja wyświadczam łaskę, komu chcę, i miłosierdzie, komu Mi się podoba” (Wj 33,19) i dalej charakteryzuje Bóg samego siebie Mojżeszowi mówiąc: „Pan , Bóg miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech, lecz nie pozostawiający go bez ukarania” (Wj 34, 6). Okazane miłosierdzie Bóg czyni dziedzicznym, stąd też Maryja, gdy śpiewa u Elżbiety swoje „Magnificat” odwołuje się do tej prawdy i stwierdza: „A miłosierdzie Jego z pokolenia na pokolenie, dla tych którzy się Go boją” (Łk 1, 50). Pobożna dusza polecając się Bogu przypomina w psalmie: „Wspomnij na miłosierdzie Twe, Panie, na łaski Twoje, które trwają od wieków” (Ps 25, 6). Objawiając ludziom swój przymiot Bóg pragnie, aby ludzie miłosierdzie naśladowali. Wypowiedział to Bóg przez usta proroka Ozeasza: „Miłość wasza podobna jest do chmur o świtaniu, albo do rosy, która prędko znika. Dlatego ciosałem cię przez proroków, słowami ust moich pouczałem, a Prawo moje zabłysło jak światło. Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopalenia” (Oz 6, 5-6).

Możemy sobie stawić pytanie: skoro prawda o miłosierdziu Bożym ma tak szerokie poświadczenie w Biblii, to czy potrzebne było jeszcze wystąpienie św. Faustyny z orędziem o miłosierdziu? Przecież miłość jako miłosierdzie była stosowana w Kościele od samego początku. Apostołowie ustanowili diakonów dla posługi stołów, czyli dla działalności charytatywnej, aby okazać pomoc bliźniemu z miłości. Św. Marcin rozciął żołnierski płaszcz, aby nim okryć biedaka. Rycerze z wypraw po odbicie Groby Pańskiego w Jerozolimie powoływali do życia osobne zakony rycerskie, takie jak Kawalerowie Maltańscy, jak Templariusze, jak Bożogrobcy, którzy zajmowali się organizacją pomocy rannym, chorym i biednym. Działalność charytatywna w Kościele przybrała formy autentycznie chrześcijańskiej miłości świadczonej heroicznie każdemu ze względu na Chrystusa. Przykładem tego są święci takiej rangi jak św. Jan Boży, jak św. Wincenty a Paulo, jak św. Elżbieta i błogosławiona Elżbieta Merkert, jak św. Brat Albert i wielu innych.

2. Św. Faustyna odkrywała pełnię miłosierdzia Bożego.

Wielkie inicjatywy miłosierdzia i powstałe stąd dzieła charytatywne nie wyczerpały wszystkich treści, jakie objawia Bóg bogaty w miłosierdzie. O ile praca charytatywna odnosi się zasadniczo do pomocy w słabościach cielesnych, o tyle miłosierdzie odkrywane przez św. Faustynę odnosi się przede wszystkim do cierpień i choroby duszy. Św. Faustyna ostrzega dusze dotknięte paraliżem, zaspane, okaleczone, będące w agonii, napełniane rozpaczą albo staczające się na potępienie, dlatego że nie zaznały ciepła Serca Bożego. Dusze potrzebują wsparcia innych, aby doszły do zaufania Chrystusowi i mogły szczerze powiedzieć „Jezu, ufam Tobie”. Miłosierdzie praktykowane przez ludzi ma zachęcić dusze zagrożone do całkowitego zaufania Chrystusowi. Ujawnienie tej prawdy Siostra Faustyna okupiła wielkim cierpieniem. Cierpienia przychodziły od najbliższych. Dziś nie dziwimy się temu, owszem, uznajemy, że te cierpienia, jak przy rodzeniu nowego bytu, były potrzebne, by narodziło się lekarstwo na chorobę współczesną, którą dotknięci są ludzie po przeżyciach jednej i drugiej wojny światowej, po szatańskich przejawach nienawiści ukazanej na przykładzie obozów zagłady i innej pogardy dla człowieka. Siostra Faustyna cierpiała z tego powodu, że z nakazem Chrystusa nie mogła się przebić do świata najbliższego, do współsióstr i do hierarchii. Cierpienie potęgowało poczucie własnej słabości i niezaradności. To spowodowało u niej okresowe oziębienia, utratę zapału, narastające stany zwątpienia. Ponieważ Bóg chciał, aby siostra Faustyna opowiedziała światu o Miłosierdziu, stąd też Opatrzność Boża znalazła sposoby do publicznego zaprezentowania prawdy o Miłosierdziu Bożym.

3. Ks. Sopoćko – narzędzie woli Bożej

Opatrzność Boża zadbała, aby prawda Boża przeniknęła do świata, mimo trudności, jakie stwarzali ludzie i administracja kościelna. Pierwszym narzędziem w rozszerzaniu objawień Siostry Faustyny stał się spowiednik, profesor teologii w Seminarium wileńskim, ks. doktor Michał Sopoćko. To on torował drogę do uznania objawień s. Faustyny i do wejścia prawdy o Miłosierdziu Bożym do kalendarza liturgicznego Kościoła. Trudności odnośnie do oceny objawień S. Faustyny pojawiały się najpierw u przełożonych klasztoru. Stawiano sobie praktyczne pytanie, czy ta prosta zakonnica, od sprzątania i pielęgnacji ogrodu, może przekazywać bardzo ważne prawdy, czy to nie są urojenia? Opinie przełożonych zakonnych podzielali duchowni, a opinia szła aż do Stolicy Apostolskiej, która nie zwykła od razu przyjmować sensacyjnych wiadomości o objawieniach – co jest słuszne i zrozumiałe. W praktyce Kościoła można spotkać wiele ludzi, którzy pewni swoich wyjątkowych charyzmatów obnoszą się wyniośle z przekazywaniem swego posłannictwa. S. Faustyna nie obnosiła się ze swoim wybraniem, doznawane łaski i wyróżnienia sprawiały jej ból, jednak potrafiła z całą prostotą wytrwale mówić o swej miłości do Chrystusa. Z nakazu Pana Jezusa miała namalować obraz Pana Jezusa z napisem Jezu, ufam Tobie”, a przecież o malowaniu nie miała pojęcia. Miała wprowadzić kult Jezusa Miłosiernego do praktyki życia Kościoła wraz ze świętem przypadającym w drugą Niedzielę Wielkanocną. Realizacja tego po ludzku była mało prawdopodobna.

Aby orędzie siostry Faustyny mogło się przebić do dyskusji kościelnej i do rozważań teologów trzeba było takiej osoby jak ks. Michał Sopoćko, który jako doświadczony spowiednik umiał dopomóc Siostrze Faustynie. Pierwsze, to nakazał jej spisywać doznania mistyczne i przeżycia z widzeń, i rozmów z Chrystusem. Tak powstał „Dzienniczek” nieoceniony skarb mistycznych przeżyć Siostry. Ks. Sopoćko następnie ułatwił wypełnienie nakazu namalowania obrazu Chrystusa Miłosiernego. Znalazł w Wilnie malarza, który pierwszy nadał kształty Chrystusowi z wizji Świętej zakonnicy. Namalowanie z opowiadania nie mogło być doskonałe, ale jednak zyskało aprobatę Świętej, podobnie jak następne próby, co do których wypowiadał się sam ks. Sopoćko, gdyż jemu Siostra opisała widzianą postać Chrystusa najwierniej. Problem Miłosierdzia Bożego jako przymiotu Boga, dostał się do rąk teologów krakowskich z kardynałem Wojtyłą na czele. Stwierdzenia teologów krakowskich miały duży wpływ na właściwą interpretacje bogatych objawień s. Faustyny. Wskazywano na przykłady innych świętych, którzy w cierpieniach wyjawiali Bożą wolę, jaka ukazywała się dla lepszego poznania Odkupiciela, żyjącego w Kościele.

Odnośnie do oceny przesłania polskiej Mistyczki zmieniło się stanowisko Kongregacji Doktryny Wiary. Gdy dostarczono poprawnego tłumaczenia „Dzienniczka” papież Paweł VI cofnął zastrzeżenia i kult do Miłosierdzia Bożego zaczął rozwijać się w świecie. Papież Jan Paweł II beatyfikował s. Faustynę w roku 1998, a za dwa lata kanonizował.

Wielka uroczystość kanonizacyjna na Placu św. Piotra ma ogromną wymowę, nie tylko dlatego, że prawda o Bożym Miłosierdziu nabrała mocy duszpasterskich w całym świecie, ale także dlatego, że S. Faustyna miała wizje tej uroczystości już w marcu 1937 roku. Tak napisała w „Dzienniczku”: „Nagle zostałam porwana w bliskość Jezusa i stanęłam na ołtarzu blisko Pana Jezusa, a duch mój został napełniony tak wielkim szczęściem, którego ani pojąć, ani napisać nie jestem w stanie. Głębia pokoju i odpocznienia zalewała duszę moją” (Zesz. III, poz. 1048).

Bracia i Siostry, oto droga wytyczona przez Opatrzność dla rozszerzania się prawdy, że Bóg kocha grzeszników, a jego miłosierdzie polega na tym, że daje łaskę żalu za grzechy i nawrócenia. To ma lub powinno mieć zastosowanie do przeprowadzanych współcześnie lustracji. Proces dochodzenia kończy się na stwierdzeniu, że ktoś był agentem i donosił. Zaniechana jest procedura nad tym czy się nawrócił i jak się nawrócił, czy taktycznie dla zmylenia ścigających, czy też radykalnie, aby odwrócić styl życia, pokornie uznać błąd i podjąć czyny w miłości dla ludzi. Prawdą jest, że człowiek może się nawrócić, zmienić i zacząć czynić dobrze.

Nasza rzeczywistość, wielka i złożona, czeka na dotknięcie przez Miłosierdzie Boga. Amen.